miłośników polskiego lotnictwa
Pokaż punkty

.: Forum dyskusyjne :: Forum dyskusyjne :: Forum dyskusyjne :: Forum dyskusyjne :.
Temat: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków (2022-10-05,22:41)

Stałem się historykiem z przypadku. Porządkując książki po zmarłej teściowej trafiłem na informację, że w Jeleniej Górze, gdzie mieszkam, zamordowano czterech pilotów w ramach obławy za uciekinierami z tzw. Wielkiej Ucieczki.    
Na kanwie tych spektakularnych wydarzeń nakręcono znany film (tzw. duży format).    
Bulwersuje mnie, że mieszkańcy Jeleniej Góry nie mają o tym żadnego pojęcia. Ja mieszkając tu od 57 lat dowiedziałem się przypadkowo. Z owej czwórki dwóch to Polacy:    
kpt. Pawluk Kazimierz    
por. Kiewnarski Antoni    
Okazuje się, że wśród 76 skutecznie zbiegłych, było łącznie 6-ciu Polaków, Amerykanów nie było (filmowa fikcja).    
por. Król Stanisław - Jego biografia jest zamieszczona     
por. Kolanowski Włodzimierz    
por. Mondszajn Jerzy ( Mondschein ?)    
por. Tobolski Paweł (lub Piotr)    
Jako Polacy zostali wymienieni na liście zamordowanych 50-ciu j e ń c ó w w procesie w Norymberdze, co stanowiło przełom tego procesu i złamanie buty Goeringa.    
Bulwersuje mnie ignorancja lokalnych "historyków" - modne jest poszukiwanie niemieckich ciekawostek w Jeleniej Górze np. Hanna Reitsch tu się urodziła. A o sprawiedliwych się nie wie.    
    
    
    
    

Lech ŚmiarowskiDodaj współrzędne [Odpowiedz]

znalezionych: 135, strona 4 z 14
«  -  1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  11  -  »

(105) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2017-08-26, 15:59 :
    
    
Z tych uwag wynika, że ta pani opuściła Berlin jako pasażerka, być może siedząc na kolanach generała Greima. Drobna była, a podobno mieli się ku sobie.
poznaniak
[188.146.2.131]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(104) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2017-08-10, 00:38 :
    
    
Zacytuję ponownie , bo to mocna rzecz:    
"Naród niemiecki chciał go [pokoju], nawet jeśli dzisiaj świat nie chce tego dostrzec."    
    
Parę lat po procesach norymberskich ta pani twierdzi, że naród niemiecki chciał pokoju... A przecież w Norymberdze zapadły wyroki wobec notabli niemieckich, którzy dopuścili się zbrodni przeciw pokojowi. Czy pani Hanna kpi? Prawdopodobnie nie uznaje tych wyroków, czy to gorzej dla niej, czy dla tych wyroków? Jakiego pokoju chciał jej naród? - Sprawiedliwego. - Wiadomo. Ale może coś doprecyzować... Na takie pytania chciałbym usłyszeć odpowiedź i nie tylko ja.    
    
Dlaczego uparłem się na panią Reitsch wałkując temat od kilku miesięcy? Bo w zeszłym roku jakiś Szymon Bogacz parający się pisarstwem, dla lokalnej prasy powiedział o niej: była fascynującą postacią, wybitną pilotką. To jest materiał na sztukę stawiającą pytania. Takie, których nikt w tym mieście nie chce słyszeć. (cyt. za F. Springer z portalu Wysokie Obcasy). Takie twierdzenie mnie obraża. Chętnie usłyszę owszem, ale coś mądrego, bo głupot nasłucham się na co dzień i to za darmo. Natomiast Panu Bogaczowi trzeba było zapłacić za mierny spektakl w miejskim teatrze, przedstawiający mieszkańców Jeleniej Góry jako ignorantów, prostaków, którzy nie potrafią docenić wielkości nazistowskiej celebrytki. Rada miejska cofnęła budżet kończąc te wygłupy.    
    
A postać istotnie jest ciekawa jako typowa reprezentantka inteligencji niemieckiej. Ona akceptuje mordowanie ludzi, rabunek, kłamstwa Goebbelsa w imię Boga, ojczyzny, kochanej matki. Jak to pogodzić w jednym człowieku...?? Bóg niemiecki jest inny niż polski?     
    
Problem z wielkimi zbrodniami jest taki, że właściwie nie ma winnych, bo każdy zajmuje się małym jej fragmentem i ma o sobie dobre mniemanie. Robią to tzw. przyzwoici ludzie.    
    
Wyczerpująco staram się przeanalizować postępowanie Hanny Reitsch czerpiąc z jej osobistych wynurzeń poprzez cytaty z jej książki "Latanie - moje życie", ponieważ ona wzbudza duże zainteresowanie. Co pewien czas ukazują się publikacje na jej temat, często z merytorycznymi błędami. Ta książka jest istotnym źródłem w kwestii jej życiorysu. Tak więc cytaty przeniesione do internetu mogą posłużyć w ewentualnej dyskusji.    
    
Przykładowo znany publicysta Filip Springer rok temu pisze: "Willy Reitsch jest doktorem medycyny, znanym w całym mieście okulistą. Jego żona Emilia nie pracuje zawodowo, całą energię wkładając w wychowanie trójki dzieci. Najstarszy Karl Paul zginie w 1942 roku na froncie wschodnim."    
A jest to nieprawda, gdyż w suplemencie do polskiego wydania jej książki Ryszard Witkowski napisał, że materiały o niej uzyskał "u samego brata Hanny Reitsch, emerytowanego komandora Kriegsmarine, Kurta Reitscha." w latach dziewięćdziesiątych. - Istotna rozbieżność.    
    
Może tak jest z jej udziałem Legionie Condor, w swej autobiograficznej pracy nie wypowiada się ani słowem na ten temat. Też rozbieżność?    
    
Natomiast sprawa jej lotu z oblężonego Berlina, też nie jest jasna, a właściwie jasna, tylko błędnie opisywana. Wiele publikacji podaje, iż to ona pilotowała uchodzący ostatni samolot.    
    
Ona opisuje to tak:    
Hitler osobiście przekazał, że "powiodło się lądowanie Arado 96, który jest teraz do naszej dyspozycji".    
[...]    
"Wylądowanie w tym miejscu i w tych okolicznościach było wspaniałym lotniczym osiągnięciem. Dokonał tego ten sam pilot, z którym lecieliśmy do Gatow. Teraz musieliśmy wylecieć w trójkę, mimo, że samolot był dwumiejscowy. "    
    
Wcześniej owego pilota pani Hanna rzetelnie opisuje (str.235), szkoda, że nie podaje jego nazwiska:    
"Pilot samolotu, sierżant, który do tej pory miał za sobą najwięcej lotów nad Berlinem, dysponował pierwszorzędnym doświadczeniem i znajomością taktyki Rosjan, ich pozycji obronnych i przeciwlotniczych."    
    
Jest niemożliwym, by w tej sytuacji to pani Reitsch siadała za sterami. To jest przykład jak cudze sukcesy przyklejają się do celebrytów.    
    
...    
Lech Śmiarowski
[94.254.254.137]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(103) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2017-08-06, 12:07 :
    
    
Niewarta skórka wyprawki - tak byłoby lepiej stylistycznie w poprzednim wpisie. A propos skórka... Czym skórka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Takim porzekadłem najtrafniej można by opisać poniższe zdjęcie.    
    
Starsza pani z dumą prezentuje na piersi (zakreślenie moje) obok Odznaki Szybowcowej niezbyt nachalnie duże Krzyże Żelazne otrzymane od wielkiego w jej mniemaniu Adolfa. Kolorek kostiumiku też odpowiedni, brunatny (dla niektórych miodowy), ale do NSDAP nie należała.    
    
To były jej najpiękniejsze lata młodości. Miała poczucie uczestniczenia w czymś wielkim, Była uwielbiana. Lotnicze sukcesy Hanny Reitsch były świetnym materiałem dla propagandy nazistowskiej w deprecjonowaniu ustaleń Traktatu Wersalskiego. Stała się, można rzec, aksamitnym taranem do usuwania przeszkód w remilitaryzacji Niemiec. Umiała grać swą rolę... Świadczy o tym jej szczere wyznanie gdy w maju 1935r. leci do Lizbony na festiwal.    
    
Pisze tak: " Od początku zdawałam sobie sprawę, że od naszych lotniczych sukcesów w Lizbonie będzie bardzo wiele zależało, bowiem Europa była w ówczesnym czasie istną beczką z prochem. Nerwowa atmosfera była spowodowana przede wszystkim ponownym wprowadzeniem przez Niemcy powszechnego obowiązku służby wojskowej. [...] Naszym zadaniem było więc w ramach naszych skromnych możliwości uspokojenie ogólnego niepokoju, bowiem szybownictwo łączone jest ze służącymi mu ludźmi, pomiędzy którymi panuje koleżeńska atmosfera."    
    
Czyli koleżeńską atmosferę można wykorzystać do przykrycia przygotowań wojennych.    
    
Trudno się zgodzić z jej narracją takiej niby słodkiej idiotki, która stara się w środowisku męskim wykazać, bo kocha latanie. W takiej narracji utrzymana jest jej opowieść. Ta pani swoje wie, że trzeba się dobrze sprzedać. Ludzie nie lubią przemądrzałych zarozumialców. Dlatego na festiwalu w Lizbonie dla zabawy daje się niby aresztować i sądzić za niestosowny strój kobiecy, czyli spodnie lotnika. Mają gazety o czym pisać... Zadanie wykonane! Zwłaszcza, że ?Przemowa obrońcy nie odnosiła się tylko do mojej osoby, lecz także przede wszystkim do Niemiec, Niemców, którzy po przegranej wojnie znaleźli w sobie tyle siły i odwagi, że zdołali się podnieść... Czułam się szczęśliwa i dumna."    
    
Co pani Hanna rozumie pod pojęciem odwagi? By się podnieść wystarczy siła. Ale odwaga? Na jej ojczyznę w jej relacji ciągle coś czyha! Niemcy muszą się odważnie bronić. Taki kit nam ta pani sprzedaje już po wojnie. Wojnie, gdzie Niemcy rozlały się na całą Europę.    
    
Gdy w 1937r. podejmuje pracę w wojskowej bazie doświadczalnej w Rechlinie powierzono jej zadanie oblatania klap aerodynamicznych. Opisuje to zadanie tak: "Nawet jeśli nosiło one znikome miano zadania wojskowego, to dla mnie było i tak zadaniem patriotycznym, którego waga i znaczenie były większym wyróżnieniem niż jakikolwiek tytuł czy odznaka."    
    
Ojczyzna, patriotyzm to główny motyw jej działania. Przytomnie zauważa jednak pisząc: "Niemcy zbroiły się. Widzieliśmy to. Świat to widział. My jednak patrzyliśmy na to inaczej niż świat. [...] Chcieliśmy pokoju sprawiedliwego, który by nam pozwolił żyć. Naród niemiecki chciał go, nawet jeśli dzisiaj świat nie chce tego dostrzec."    
    
Wredny ten świat. Nieprzeciętna pani Hanna jest przeciętnym, typowym przedstawicielem niemieckiej klasy średniej, która usłyszała od Hitlera, Goebbelsa to, co chciała usłyszeć. Że zgodnie z nauką, ten kto ma więcej środków wojennych, ma prawo podporządkować sobie innych. Pokojowo oczywiście. Gdy natomiast ten ktoś odrzuca owe pokojowe propozycje? No cóż.    
Lech Śmiarowski
[94.254.254.137]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(102) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2017-07-17, 02:21 :
    
Czy honorować Hannę Reitsch jakimś upamiętnieniem w Jeleniej Górze...?    
Sława tej pani może promować miasto. Pecunia non olet (pieniądze nie śmierdzą) mawiali już starożytni. Ale mówi się też: czy opłaci się skórka wyprawki?    
    
Do rady miejskiej w 2009 roku wpłynęło pismo w tej sprawie. Nie zostało rozpatrzone ze względów formalnych, ponieważ napisano je po niemiecku, a to nie jest język urzędowy w Jeleniej Górze. Jednocześnie w dyskusji zauważono, że przytoczony w piśmie argument honorowego obywatelstwa miasta Hirschberg pani pilot, jest zupełnym nieporozumieniem, gdyż honorowi obywatele Jeleniej Góry nie mają żadnego związku z tamtymi. W Hirschbergu ten tytuł nadano przecież Hitlerowi?    
    
Administracja niemiecka, której przedstawiciele wiosną 1941 roku wyróżnili panią Hannę honorowym obywatelstwem miasta, w związku z jej Krzyżem Żelaznym II Klasy - Przypomnijmy, za narażanie życia przy opracowywaniu techniki zwalczania zapór balonowych broniących Londynu - zawiadywała w tym czasie również takimi miastami jak Warschau, czy Krakau...    
Taki Hans Frank - przykładowo - dzięki swej pozycji mógł być wpisany na dowolną listę w tych miastach. Albo Rudolf Hoess w Auschwitz.    
    
Bezwarunkowa kapitulacja unicestwiła III Rzeszę wraz z jej administracją i propagandowym wydźwiękiem różnych akcji. Niemcy złożyli swój los w ręce zwycięzców. Polska do zwycięzców nie należała, nie mniej jakiś wpływ w ukształtowanie, w odbudowę regionu mieliśmy i nie ma powodu go umniejszać. Natomiast na sentymenty wpływ mamy ograniczony.    


Lech Śmiarowski
[94.254.252.192]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(101) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2017-07-04, 01:21 :
    
    
..    
    
Tak, szkoda że pani Hanna nie doświadczyła zabójczej (nomen omen) miłości swojego taty. Amerykanie ze swą "twarzą zastygłą w nienawiści" prawdopodobnie uratowali jej życie, poprzez izolację od toksycznego środowiska.    
    
Niewiele wiemy na temat tego dramatu. Zabicie ok. dziesięciu osób z rewolweru nie jest sprawą prostą. Akurat w Jeleniej Górze, w latach dziewięćdziesiątych ub. wieku bandyta z rewolwerem napadł na sklepową. Oddał w jej kierunku sześć strzałów. Poranił kobietę, jednak nie śmiertelnie. Po kilku miesiącach leczenia wróciła do pracy. Pieniędzy mu nie oddała, bo skończył mu się magazynek.    
    
Tymczasem tato pani Hanny miał 100% skuteczności wobec wszystkich osób. Służba prawdopodobnie karnie stawiła się do egzekucji, bo pruski dryl miała w genach. Ale dzieci...? Po pierwszym strzale musiały się przestraszyć, płakać... Makabra! Niby amator w uśmiercaniu, bo lekarz-meloman, a jednak skuteczny jak fachowiec z Katynia. Poznał rosyjskie know-how?    
    
Gdyby nakręcić film analizujący życie Hanny Reitsch, scena uśmiercania jej najbliższych winna być kluczowa. Dostarczy emocji, które poruszą każdego. Starszy pan, dojrzały już człowiek, wykształcony musiał być w niezłych emocjach, skoro zdecydował się na tak drastyczny krok. To był intelektualista, pisywał do gazet o sztuce. Co przeważyło? Czy urażona duma nadczłowieka, który przegrał z podludźmi? Czy strach przed odwetem?    
    
Czy honor zdecydował - cecha ludzka? Czy zwierzęcy strach? - Hamletowskie pytanie... Na które nie ma odpowiedzi. I, co gorsze, nikt z animatorów kultury nie stara się tematu drążyć.     
Uważam, że decydujący był strach. Sama pani Reitsch podnosi, że ojciec obawiał się deportacji w strony rodzinne...     
    
Mieszkańcy Dolnego Śląska doskonale znali tragiczną sytuację więźniów obozów. Gross-Rosen posiadało ponad 86 podobozów. Więźniowie pracowali przy budowie dróg, schronów, w licznych zakładach pracy. Trzeba było być ślepcem, by nie widzieć wynędzniałych postaci w pasiakach transportowanych zwykle pieszo tu i tam. Nie pamiętam źródła, ale utkwiła mi w pamięci opowieść starszej pani, która wspominając swe dzieciństwo w Wałbrzychu, pamiętała zanoszone więźniom ziemniaki. Nosiła je nie po to, by dokarmiać więźniów, lecz by zobaczyć z koleżanką, jak je jedzą na surowo niczym konie. Dla niemieckich dzieci to były jakby małpy w ZOO, w które można było rzucić ogryzkiem, kamieniem. Józef Gielo w swej książce z 1970 roku "Gross-Rosen" pisze o ewakuacji obozu: "...widzieli [więźniowie], jak ci, którzy niedawno obrzucali ich kamieniami, teraz w popłochu pakują dobytek...".    
    
Willy Reitsch, ojciec Hanny też spakował swój dobytek? Czy ruszył w przestrzeń walącej się III Rzeszy tak jak stał, tylko z rewolwerem...? Dość, że znalazł się z rodziną w Salzburgu. W Alpach miała być ostatnia reduta Rzeszy. Zamiana ról z nadczłowieka na podczłowieka dla kogoś z wyobraźnią, artysty była wizją przerażającą. Nie chciał być dokarmiany surowymi kartoflami. Wybrał śmierć.    
    
    
..
Lech Śmiarowski
[94.254.253.78]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(100) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2017-06-05, 18:05 :
Cóż, wypada tylko żałować, że nie było jej w domu, kiedy tatuńcio robił powojenne porządki w chacie. Prześliczny wiolonczelista...
A.R.
[85.222.29.71]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(99) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2017-05-19, 01:09 :
..    
Pozwolę sobie przytoczyć próbkę pisarstwa pani Reitch:    
    
"Jelenia Góra leży w przepięknej okolicy. Od południa jest otoczona przez niemal alpejskie Karkonosze z najwyższym szczytem o wysokości 1600 m, od północy przez gęsto zalesione góry Kaczawskie a od wschodu i zachodu przez lasy i wzgórza spływające polami, zamkami i pałacami, coraz rzadszymi im dalej w głąb kraju, ku rozległej równinie. Tu się urodziłam, tu spędziłam moje dzieciństwo i młodość i przenigdy nie wyblaknie we mnie obraz tego ukochanego miasta, które zostało nam Niemcom dzisiaj odebrane!"    
    
Ładnie napisane! Wybrałem ten fragment, gdyż sam jestem lokalnym patriotą, również tu się urodziłem (Cieplice Zdrój), tu spędziłem dzieciństwo i młodość.    
Zachęcony przez autorkę do czytania między wierszami zwracam uwagę na wykrzyknik po słowie "odebrane". Nie znam niemieckiego oryginału, ale słowo "utracone" byłoby spokojniejsze w swej semantycznej wymowie. Słowo "odebrane", wzmocnione wykrzyknikiem zawiera nutę rewanżyzmu. Bo kto się godzi na odbieranie?    
    
Następne zdania tej wypowiedzi brzmią tak:    
" Cichy szelest liści drzew okalających szeroką ulicę, przy której znajdował się mój dom rodzinny, zapisał się w moich dziecięcych snach, był częścią mojej ojczyzny. Choć byłam jeszcze zbyt mała, żeby zrozumieć, co oznacza posiadanie ojczyzny, to było w tym odgłosie tyle bezpieczeństwa, ile w wieczornej grze mojego ojca na wiolonczeli, tyle spokoju i ukojenia."    
    
Romantyczna wrażliwość tej kobiety zdumiewa. Ojczyzna to bezpieczeństwo, to gra ojca na wiolonczeli... Ivo Łaborewicz we wstępie do polskiego wydania wspomnień pani Hanny uzupełnił informację o jej ojcu pisząc: " Jej rodzina, a więc rodzice, siostra wraz z czwórką dzieci, tuż po zakończeniu wojny zastrzeleni zostali przez ojca, który nie mogąc znieść klęski Rzeszy, z własnego rewolweru zabił swoich najbliższych, a następnie popełnił samobójstwo."    
    
Na stronie 246 przypis informuje, że zastrzelił również służbę.     
Co trzeba mieć w głowie, żeby zabijać własne wnuki, kilkuletnie dzieci? Rozstrzeliwać służbę? Pani Hanna oczywiście usprawiedliwia jego postępek... Jakąś pogłoską, która głosiła o mającej nastąpić deportacji na wschód, a tam przecież strasznie...    
    
Miłość do ojczyzny jest chwalebna, ale czy nie ma tu żadnych granic? A co z ojczyznami innych narodów?    
    
Kilkanaście stron dalej pani Hanna pisze:    
"...wszystko co charakteryzowało mój dom rodzinny: skromnych, z gruntu rzeczy prawdziwych ludzi, wyrosłych z trwałego, moralnego porządku. Porządek ten opierał się w sferze duchowej na określonych wartościach etycznych wpojonych nam dzieciom bardzo wcześnie. Należała do nich obok szacunku dla godności człowieka i obok honoru, który należało chronić jak kosztowny skarb, także ojczyzna. Była ona czymś żywym, podobnie jak dom rodzinny, czemu się było przypisanym w miłości i odpowiedzialności przed Bogiem."    
    
Następnie dodaje:    
" Przekonanie to nic nie miało wspólnego ze ścisłym nacjonalizmem. Nic bowiem nie było bardziej obce moim rodzicom. "    
    
Jako dowód tej antynacjonalistycznej otwartości podaje podróże jej rodziców do Chin, Francji, Anglii, a dodatkowo:    
" Brat spędził przed wstąpieniem do marynarki wojennej rok w Anglii. W domu gościliśmy także na przemian studenta i studentkę z Anglii."    
    
    
Bóg, Honor, Ojczyzna! ? Taki system wartości wpojono Hannie Reitch. Jakże to nam bliskie.    
Szanowała inne narody. Z Anglikami się przyjaźniła. Uważa siebie za porządnego otwartego człowieka.    
    
Tymczasem Krzyż Żelazny II klasy otrzymała od Adolfa Hitlera za niebezpieczne próby urządzenia do przecinania lin.    
Pisze tak:    
" Wiele osób zapewne pamięta, że atak Luftwaffe na Anglię napotkał nieprzewidzianą przeszkodę w postaci zapór balonowych utworzonych przede wszystkim nad Londynem. Straciło przez nie życie wielu niemieckich lotników, ponieważ liny, na których umocowane były balony, przecinały skrzydła samolotów. "    
    
W 1940 roku młodzi niemieccy chłopcy nie wracali do swych matek i żon, bo Anglicy nad miastem zaczepili balony, inaczej niż w Warszawie! Z pełnym zaangażowaniem, bo pośpiech, pani Hanna, mimo choroby (przechodziła szkarlatynę) samolotem bombowym wyposażonym w odpowiednie urządzenia do przecinania owych lin, próbowała skosić w locie balony. W wyniku błędu (choroba, słabszy wzrok) trafiła śmigłem w linę... Cudem wyprowadziła samolot z opresji. Trafiła do szpitala.    
    
Odważna, utalentowana kobieta! W Polsce ze względu na udział w obronie Londynu Polaków, "wiele osób pamięta"... Pamięta agresję i bestialstwo atakowania cywilów przez niemieckich chłopców. Balony w żadnym stopniu Niemcom nie zagrażały! To broń defensywna!     
Pisząc swe wspomnienia sześć lat po wojnie pani Hanna podkreśla:    
"Próby porwały i wypełniły całą mnie jak mało które zadanie wcześniej mi powierzone. Wiedziałam, że każdy przeprowadzony przeze mnie oblot był wykonywany za życie moich kolegów znajdujących się w akcji. To był ciężki bój toczony z niebezpieczeństwem."    
    
Deutschland, Deutschland über alles rozumiany prymitywnie, dosłownie... Koledzy w akcji realizowali plan operacji "Lew morski", który zakładał zszokowanie Anglików siłą nalotów. Czyli zmasakrować, żeby zastraszyć. Być może koledzy pani Hanny zmasakrowali jej angielskich znajomych. Hanny Reitch to nie interesuje. 250 stron "wspomnień" i ani cienia refleksji, że przecież to nie Niemcy zostały napadnięte! Nic. Żadnego poczucia wstydu.     
    
Wspomnienia piszę w cudzysłowie, bo są zmanipulowane. Autorka dużo pisze o Bogu, Ojczyźnie, Honorze, tymczasem spod tej ogłady, upudrowania wyłazi menel. Tak, psychopatyczny menel! Menel, który ma pretensje do całego świata, że go krzywdzi, tylko nie do siebie. Losem angielskich przyjaciół się nie interesuje. Wrogo do jej ojczyzny nastawieni Anglicy, nad Londynem wywiesili balony atakujące niemieckich lotników! No zgroza. Do Amerykanów ma pretensję, że ją aresztowali i przesłuchiwali. Zapytuje w 1951r. czy to jest ta "Ameryka, której doświadczyłam, którą widziałam i pokochałam w 1938? Nie przestawałam czytać w twarzy zwycięzcy, ponieważ miałam nadzieję, że odnajdę coś z tej twarzy, którą zachowałam w pamięci. Nie odnalazłam jej jednak i fakt ten był jeszcze gorszy niż drut kolczasty dzielący mnie od wolności. Twarz Ameryki zastygła w nienawiści."     
    
No zgroza! Porządnych Niemców Ameryka nienawidzi w 1945r.! - No kurwa, za co? - Zdaje się wyrazić Hanna Reitch. Zbir, który wszedł do czyjegoś domu, wymordował bestialsko część mieszkańców, zrabował kosztowności, cudem obezwładniony jest oburzony nienawistnym wyrazem twarzy swych "oprawców". W rubrykach kryminalnych takie sceny są częste.    
    
Lech Śmiarowski
[94.254.249.71]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(98) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2017-04-18, 03:00 :
..     
    
W filmie "Zakazane piosenki" jest scena, w której to mieszkańcy Warszawy chowają się do piwnicy przed bombardowaniem. Słysząc samoloty młoda kobieta uspokaja dziecko mówiąc: ale grają. Na to starszy pan odrzekł: żeby im tak w piersiach grało.     
    
Przez zawarty komizm w odzywce starszego pana zapamiętałem ją na całe życie. Ta scena dobrze obrazuje główny motyw prowadzonego przeze mnie tu wątku. Z jednej strony mamy piękno stalowych rumaków mknących niczym wolne ptaki przez przestworza. Z drugiej groza, śmierć i zniszczenie.     
    
Hanna Reitsch ukochała latanie. Napisała książkę zatytułowaną "Latanie ? moje życie". Antoni Kiewnarski również ukochał latanie, zrezygnował z dyplomacji by latać. Niestety nie dane mu było dożyć kresu wojny i móc spisać wspomnienia. Oboje związani z Jelenią Górą. Ona tu się urodziła, tu leczyła kontuzje. On tu zginął.     
    
Pani Reitsch napisała ładną książkę, ujmującą za serce, dobrą literacko. Utalentowana kobieta. Chyba, że jej dzieło to praca zbiorowa, ale o tym w swej pracy nie wspomina. Nikomu nie dziękuje za współpracę, czy pomoc.     
We wstępie zaznacza, cyt: "Chciałabym podkreślić w tym miejscu, że nigdy tych pisanych w pierwszej osobie >relacji świadka naocznego< nie napisałam, nie widziałam i nie podpisywałam". ? Chodzi o książki autorów Trevora Ropersa czy Williama L. Shiresa...     
Zaznacza w owym wstępie też, cyt.: "Ten, kto dzięki tejże książce (Latanie ? moje życie) pozna moje życie od czasów młodości oraz będzie w stanie wyczytać myśli niewypowiedziane i zawarte między wierszami zrozumie, że nie istniała dla mnie także w czasie wojny żadna inna droga, niż ta, o której opowiadam".     
    
Tak więc jej opowieść należy czytać także między wierszami.     
    
Tłumaczenie z języka niemieckiego przez panią Agnieszkę Kossowską mniemam jest rzetelne. Zatem co pani Reitsch chciała powiedzieć pisząc o niewypowiedzianych myślach? Chyba chodzi o jej wielki patriotyzm, umiłowanie Boga i ojczyzny, wolności do uprawiania lotnictwa. Te motywy przebijają z wszystkich kart. Ale na tych kartach nigdzie nie znajdziemy słowa krytycyzmu wobec III Rzeszy, wobec jej przywódców. Była im oddana całym swym istnieniem i pracą. I, pisząc już po wojnie, nie odczuwa potrzeby, by zawrzeć choć jedno słowo odnoszące się do ogromu zbrodni, a choćby przemocy, którą Niemcy użyli wobec innych. W jej relacji była to walka z wrogami ukochanej ojczyzny.     
    
Antoni Kiewnarski i jego towarzysze też byli patriotami.
Lech Śmiarowski
[94.254.249.71]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(97) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2017-03-19, 18:32 :
Niedługo kolejna rocznica Wielkiej Ucieczki. Wypada coś napisać.    
Gdy podjąłem wątek parę lat temu, forumowicz o nicku Franek napisał: ?Co tu w ogóle wspominać o Żaganiu, kto wie cokolwiek o ucieczce z Doessel, która z historycznego punktu widzenia była chyba ważniejsza?...? ? Istotnie. Wikipedia podaje, że 20 września 1943r. 47 oficerów polskich prześlizgnęło się przez tunel, który wcześniej rozpoczęli kopać Anglicy, ale przeniesiono ich. Już 24 września złapano 20 uciekinierów i przywieziono do obozu, skąd następnego dnia zastali zabrani do Buchenwaldu i tam rozstrzelani. W ciągu następnych kilku dni złapano dalszych 17. Zabrani zostali do gestapo w Dortmundzie i tam zamordowani. Tylko 10 udało się pozostać na wolności i albo wrócić do Polski albo przedostać do wojsk alianckich.    
    
Oczywiście, że Franek został zgaszony, no bo jak ważyć ową ważność? Porównując te dwie ucieczki, to ta z Doessel była skuteczniejsza - ponad 20% uciekinierom udało się. I tragiczniejsza, bo wszyscy schwytani zostali zamordowani. Miała polski charakter?    
    
Szperając w księgarni, trafiłem na książkę Leszka Adamczewskiego ?Zejście do piekła?? , w której opisuje w kolejnych rozdziałach ciekawe zdarzenia mające miejsce na Dolnym Śląsku związane z drugą wojną światową. Książka godna uwagi, napisana dziennikarskim, komunikatywnym językiem. Autor umie zainteresować, wciągnąć w temat. Dużo jest o podziemiach, starych wyrobiskach kopalnianych i poszukiwaczach skarbów oraz sensacji. Autor odnosi się do nich z rezerwą podyktowaną racjonalizmem, co jest też zaletą książki.    
    
Jest rozdział o tytule ?Tragiczna ucieczka jeńców?, gdzie autor zawarł na 20. stronach zgrabne kompendium wiedzy na temat dramatu ucieczki z Stalagu Luft 3. Nazywa ją ?...najbardziej brawurową ucieczką z hitlerowskiego obozu jenieckiego.? (str.79) oraz ??największą w drugiej wojnie światowej ucieczką z obozu jenieckiego.? (str.81). Czyli, odpowiadając ww. Frankowi, wiele osób uważa tę ucieczkę za najbardziej spektakularną.    
    
Z polskiego punktu widzenia jesteśmy zażenowani hipokryzją, która nas dotyka. Polskich jeńców z Doessel zamordowano ot tak bez oglądania się na cokolwiek, strzał w potylicę i skreślony z dokumentów. Tymczasem jeńców brytyjskich zamordowano z użyciem kamuflażu. Że niby próbowali ponownie uciec. Specjalne komando, wtajemniczenie z uściśnięciem prawicy, palenie zwłok dla zatarcia śladów. Z jednej strony teatrum ? oto jesteśmy correct, działamy wg. przepisów konwencji, - z drugiej strony mord dla odstraszania, bo taki miał być wydźwięk. Niespójne to, czyli głupie. W Polsce mówi się głupi jak Niemiec?    
    
L Adamczewski lakonicznie, a treściwie nakreślił powstanie tzw. ?Sagan-Befehl? rozkazu nakazującego zbrodnię. ? W ostatnią niedzielę marca (ucieczka w piątkową noc) w Kwaterze Głównej Fuhrera wezwano marszałka Rzeszy H. Goeringa, szefa SS i policji H. Himmlera, szefa Wermachtu W. Keitla (omawiano pewnie nie tylko tę sprawę) czyli samą wierchuszkę decyzyjną Rzeszy. O zamordowaniu 50. Brytyjczyków zadecydowano na najwyższym szczycie. Z Polakami, Rosjanami tak się nie certolono.    
Rozkaz kazano zredagować E. Kaltenbrunnerowi.    
    
Książka L. Adamczewskiego wydana w 2015r. uwzględnia np. badanie tunelu georadarem w 2012r. na potrzeby programu ?Było?nie minęło?. Są okazuje się przesunięcia względem tego co ustalono wcześniej.    
    
Zacytuję zdanie z końcowego fragmentu rozdziału ?Tragiczna ucieczka jeńców?:    
Cyt.: ?Na swoiste upamiętnienie wielkiej ucieczki zdobyto się w Szczecinie, dokąd w końcu marca 1944 roku trafiło aż pięciu oficerów RAF, z których ? o czym była już mowa ? tylko Polak został zamordowany??.    
    
Tylko Polak został zamordowany również z pary, która miała duże szanse. Porucznik Stanisław Król wraz z Anglikiem Sydney\'em Dowsem dotarli trzy kilometry od przedwojennej granicy Polski pod Opolem, dwa tygodnie po wyjściu z tunelu. Bardzo to wymowne, że mordowano raczej nie Anglików.    
    
Przypomnę, że do Hirschberga (Jeleniej Góry) dotarło 12 uciekinierów w tym trzech Polaków. Jeden z nich Jerzy Mondschein przedostał się z kolegami przez zaśnieżone góry do Czech?    
    
W omawianej pracy jest też kilka ciekawostek z kręgu lotnictwa m.in. Hanna Reitsch odznaczona przez Hitlera Krzyżem Żelaznym I Klasy. ?Po raz pierwszy w historii Niemiec to wysokie odznaczenie przyznano kobiecie?. Zdeklarowana nazistka jak jej rodzina (popełnili samobójstwo wraz z upadkiem idei) i większość mieszkańców Niederschlesien oraz Hirschberga. Jest też o Wernerze von Braun koledze Hanny ze szkoły szybowcowej, konstruktorze rakiet.    
    
Z kolei są też omówione inne ciekawostki. L. Adamczewski przypomina zapomniany epizod o odwetowym zbombardowaniu Breslau (Wrocławia) 13 listopada ? 1941r.! Gdy armie Hitlera dochodziły pod Moskwę, bombowce radzieckie z 2. Korpusu Lotnictwa Dalekiego Zasięgu z rejonu Briańska docierały nad Śląsk. Zginęło kilkanaście osób w okolicy ul. Powstańców Śl..    
    
Mieszkańcy Jeleniej Góry nie bardzo chcą pamiętać o pilotach więzionych i zamordowanych z pogwałceniem konwencji w ich mieście. Jest grupa, nazwijmy ich, ?skrytych volksdeutschów?, którzy upominają się o upamiętnienie miejsca urodzin pilotki nazistki, mającej dobre rozeznanie w zbrodniach jej ukochanego wodza, wieszającego na rzeźnickich hakach jej kolegów oficerów po zamachu Stauffenberga. Po wojnie nie została wpuszczona do Polski na zawody w Lesznie, a państwo niemieckie przełknęło ten afront. W proteście wyjechała z Niemiec. Nie o takie Niemcy walczyła.    
    
Postawiony skromny kamień z mosiężną tablicą na lotnisku jest takim urzędniczym odfajkowaniem sprawy. Aby nie mówili, że nic nie zrobiono.     
    
Zacytuję drugie zdanie z ww. rozdziału Tragiczna ucieczka (L.A.).    
Cyt,: ?Otóż jesienią 2014 roku odbyła się w stolicy Pomorza Zachodniego premiera fabularyzowanego dokumentu ?Wielka ucieczka na północ?, zrealizowanego według scenariusza i w reżyserii Andrzeja Fadera. Nawiązującego??.    
    
W tym samym mniej więcej okresie teatr jeleniogórski grał ?Miedziankę?. Sentymentalną opowieść o miejscowości z sąsiedztwa J.G., która w wyniku szkód górniczych zniknęła. Mieszkańców przesiedlono do miasta. Po kilkuset latach istnienia została wysiedlona. Nie do końca jednak, bo powstał tam browar ostatnio. Podobne problemy są w okolicy Bogatyni, Bełchatowa, Lubina. Na mniejszą skalę tam, gdzie buduje się autostrady, czy zbiorniki wodne.    
    
W Szczecinie można, w Jeleniej Górze się to nie udaje.
Lech Śmiarowski
[94.254.169.10]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(96) Re: Wielka Ucieczka (Stalag Luft3 Żagań) - udział Polaków z dnia 2014-06-11, 12:07 :
Witam.    
niebieskaeskadra.pl/?control=8#    
Wiesiek
W.G[95.160.67.2]  Dodaj współrzędne [Odpowiedz]

znalezionych: 135, strona 4 z 14
«  -  1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  11  -  »

Powrót do tematów Powrót do Myśliwców