Szanowny Panie Mirosławie
Nie jest tak, jak wszyscy mówią, że NIC NIE MA.
Bohdan Arct "Lotnicy bez skrzydeł" Wydawnictwo INTERPRES Warszawa 1972
"Tym których niestrudzonej i ofiarnej pracy zawdzięczałem życie w rozlicznych lotach bojowych, książkę tę dedykuję"
Bohdan Arct.
Jerzy Płoszajski "Technicy lotnictwa polskiego na zachodzie" cz. I i II. Wydawnictwo Stowarzyszenie Techników Polskich w Wielkiej Brytanii.
Co prawda nazwiska
Stanisława Szymczaka nie znajdziesz na stronach tych książek, ale początek już został zrobiony.
Sam jestem z zawodu mechanikiem lotniczym i od kilkudziesięciu lat pracuję w tym zawodzie stąd znana jest mi "niemedialność" tego zawodu, a jednocześnie wielka odpowiedzialność za sprzęt, który się obsługuje.
Przed kimś, kto chciałby oddać „Im cześć i chwałę, z imienia i nazwiska” za to co robili przez całe lata wojny staje ogromne wyzwanie. Czy ktoś się tego podejmie, myślę, że tak, choć nie jest to zadanie medialne, i na pewno nie ma tu „o co toczyć spory”.
Ogólnikowe stwierdzenia, że „Nic nie ma” wcale nie dowodzą, że „Nic nie ma” i nie warto nawet szukać, patrz fakt, że otrzymał Pan materiały na temat swego dziadka z Ministerstwa Obrony Narodowej Wielkiej Brytanii, gdy „wszyscy” uparcie mówią, że nic na temat mechaników nie ma … .
Myślę, że chętny do podjęcia tego tematu znalazłby wiele informacji, niestety w tym trud, że trzeba szukać w różnych instytucjach, co nie zawsze się udaje. Jeżeli nie ma u Sikorskiego, można uzupełnić to o MOD, sztuka polega jednak na tym, że trzeba by podjąć próbę zebrania tego w całość, odszukania rodzin.
Druga kwestia to podejście rodzin lotników w momencie, gdy pojawia się w ich domu osoba spoza rodziny (teoretycznie nie zawsze historyk, ale sympatyk historii lotnictwa, kto jest zainteresowany przeszłością, służbą ich dziadka, wujka, … .) Czy myśli Pan, że zawsze udaje się przekonać rodzinę, do podzielenia się informacjami ?
Proszę zwrócić uwagę, że większość z tych osób niestety już nie żyje, pozostały jedynie wspomnienia rodzinne, zdjęcia, dokumenty, z których historyk naprawdę wiele może przeczytać.
Zachęcam do napisania biografii swojego dziadka i podzielenia się tym czego dokonał z osobami odwiedzającymi to forum. Może to być początek czegoś ciekawego, wszyscy piszą biografię lotników, ale nikt nie napisał biografii mechanika. Zapewniam że lotnictwo widziane z perspektywy mechanika nie jest wcale „uboższe” od tego widzianego z kabiny pilota.
Tu również był strach, oczekiwanie na powrót „swojego” samolotu. Bo ten samolot był tylko jeden, mój samolot … , moja załoga.
To ja malowałem na nim symbole bomb, mimo, że wcale nie brałem bezpośredniego udziału w ich zrzucaniu …
To ja byłem dumny z tego, że mój samolot wracał nieraz mocno postrzelany, a mimo to powracał z załogą do bazy, moje karabiny nigdy nie zawiodły … Co z tego, że strzelec miał celne oko, gdy karabin nie mógł strzelać … T
o ja (mechanik, zbrojmistrz, elektryk, przyrządzista … przygotowałem go do lotu …
A tematów „mechanicznych” jest naprawdę dużo i nawet ciekawych. Czy ktoś spoza znawców tematu i zainteresowanych rodzin orientuje się, że samoloty w szkołach lotniczych w Newton i Newark oprócz mechaników obsługiwały również Polki z WAAF, i całkiem nieźle sobie z tym radziły. Proszę podać, gdzie ktoś o tym napisał ?