miłośników polskiego lotnictwa
Pokaż punkty

.: Forum dyskusyjne :: Forum dyskusyjne :: Forum dyskusyjne :: Forum dyskusyjne :.
Temat: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji (2009-11-15,00:21)

Witam wszystkich.    
Poszukuje informacji dotyczących życia oraz miejsca katastrofy samolotu P-11c pilotowanego przez ppor. pil. Anatola Witolda Piotrowskiego.    
    
Cała sprawa zaczęła się w 2004 roku. Będąc na pogrzebie Pana Gen. S. Skalskiego przypadkowo na Powązkach napotkałem zapomniany grób lotnika. Zainteresowała mię data śmierci umieszczona na zniszczonej tabliczce 2.09.1939.    
Pierwsze informacje o A. Piotrowskim pozyskałem z tego forum.    
Bardzo zbulwersował mnie stan mogiły i wraz z grupą kolegów z forum internetowego „IŁ2FB” postanowiliśmy posprzątać mogiłę, zafundować nową tabliczkę, oraz sporządzić dokładną biografię Piotrowskiego. Zebrałem już trochę informacji jednak nie są one kompletne i jest w nich wiele luk i sprzeczności.     
Wiadomo tylko ze został zestrzelony nad Legionowem-Jabłonną i samolot jego rozbił się w okolicach Jabłonny. Z uwagi, że A. Piotrowski urodził się w Wilnie moje poszukiwania do biografii wspomagał polonijny tygodnik „Nasz Czas” z Wilna oraz forum internetowe „Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna” niestety nie dało to żadnych pozytywnych efektów. Również bez efektów był apel wystosowany do mieszkańców Legionowa i Jabłonny opublikowany na łamach lokalnej gazety „To i owo” dotyczył on zebraniu wspomnień świadków lub relacji przekazanych na temat miejsca zdarzenia i okoliczności śmierci i ekshumacji A. Piotrowskiego. ·    
Poniżej pozwolę sobie przedstawić materiał, jaki udało się nam zebrać.    
Całość informacji na temat naszych poszukiwań można prześledzić na stronie forum     
81.210.9.116/~apacz/smf/index.php/topic,3522.0.html    
Zamieszczone są tam zdjęcia oraz opis naszych poszukiwań.    
    
Książka pt. „Pamięci lotników polskich poległych w wojnie 1939-45” tom I, praca zbiorowa wydana 2004 roku przez Bellonę.    
Znalazłem w niej notę biograficzną Piotrowskiego oto ona:    
”Ppor. pil. Anatol Witold Piotrowski    
Urodzony 15 IV 1913 r. w Wilnie. Absolwent IX promocji SPL w Dęblinie z 12 lokatą.    
Mianowany ppor. pil. i skierowany do 143 Esk. Myśliwskiej 4 PL w Toruniu.    
Przeniesiony do 152 Esk. Myśliwskiej 5 PL w Lidzie. Studiował na Uniwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie, na Wydziale Sztuk Pięknych pod kierunkiem prof. Ślendzinskiego.     
Był autorem projektu odznaki 151 Esk. Myśliwskiej (przyjętej następnie przez 317 Dywizjon Myśliwski w Wielkiej Brytanii). Uczestniczył w wojnie obronnej w składzie 152 Esk. Myśliwskiej lotnictwa armii „Modlin”. 1 września 1939 ” brał udział w ataku na bombowce niemieckie, zestrzelił jeden samolot. Zestrzelony w rejonie Jabłonny koło Warszawy w wyniku walki powietrznej z myśliwcami osłony. Pośmiertnie odznaczono go Krzyżem Walecznych (R-z NW PSZ na Zachodzie nr 5/41).    
Miejsce spoczynku: Cmentarz Wojskowy na Powązkach, grób nr 4, rząd 1, kwatera A10.”    
    
Za: J. Pawlak, Wrzesień 1939. Polskie eskadry w Wojnie Obronnej, W-wa 1991    
Piotrowski Anatol Witold - ppor. pil. (1912 - 1 IX 1939), zestrzelony w walce z niemiecką wyprawą bombową nad miastem Jabłonna k. W-wy. Zaliczono mu 1 samolot.     
    
Zginął 1 września pamiętnego roku 39, broniąc Warszawę przed niemieckimi bombowcami. Jego 152. Eskadra Myśliwska wystartowała do boju ok. godz. 16, zaalarmowana informacją o zbliżającym się zgrupowaniu obcych samolotów lecących na Modlin. Lotnisko w Szpondowie opuściły trzy klucze P.11, jednym z nich dowodził ppor. Anatol Piotrowski. Gdy osiągnęli planowaną wysokość 3000 m i miejsce zgrupowania, do Modlina zbliżał się jeden z członów niemieckiej wyprawy bombowej. Dwa klucze(w tym Piotrowskiego) rzuciły się na bombowce. Modlin osłaniał tylko jeden klucz. Ten po kilkunastu minutach skierował się na grupę pięciu He111.Wystraszyli na tyle Niemców, że ci zrzucili bomby na pobliskie pola i uciekli na płn. Tymczasem dwa pierwsze klucze, dopędziły jedną z formacji bombowców nad Warszawą. Tutaj po dłuższej walce udało się zestrzelić 4 niemieckie samoloty. Ppor. Piotrowski sam zestrzelił jednego Do 17, został jednak trafiony serią, która zapaliła jego P.11.    
Pochowano go w miejscu upadku. Dopiero po wojnie, szczątki ppor. Piotrowskiego przeniesiono na Powązki. Spoczywa w sektorze A10.    
    
Inna wersja z www.historie-asow.elk.com.pl/1sept/1sept_.htm    
Piloci 152 EM czekali na sygnał startu od rana, jednak dopiero około godz. 16 do jednostki dotarł pierwszy meldunek o nieprzyjacielu: duże zgrupowanie samolotów Luftwaffe zbliżało się do Modlina. Natychmiast, do osłony miasta, wystartowało 9 P.11. W chwili, gdy piloci dostrzegli wroga, klucze por. Mariana Imieli i ppor. Anatola Piotrowskiego zapomniały o podstawowym zadaniu i ruszyły w pogoń. Dogonili niemieckie samoloty pod Warszawą, w rej. Jabłonny i Legionowa. Pierwszy zaatakował ppor. Piotrowski i celną serią ugodził, He 111, który runął do ziemi. Ogień niemieckiego strzelca pokładowego okazał się jednak celny - P.11 zaczęła gwałtownie się zniżać i pilot szykował się do lądowania. Nie zdążył: z chmur wypadły Bf 109 i tuż nad ziemią zapaliły samolot Polaka. Pilot nie uratował się. Inny z lotników 152 EM, ppor. Jan Bury-Burzymski, w pionowym ataku w rej. Buchnika zestrzelił He 111. Eskadra zniszczyła jeszcze wspólnie z pilotami BP 4 samoloty i po godzinie wróciła na lotnisko.    
    
Pismo „Militaria” (wydanie marcowo-kwietniowe)    
Tytuł artykułu "Operacje powietrzne luftwaffe 1 września 1939, cześć 3: działania popołudniowe w strefie 1 floty powietrznej” autor M.Emmerling.     
”(...)Ok. godz. 17.00 osłona myśliwska starła się z samolotami należącymi do brygady pościgowej, która ostatecznie wysłała do walki 30 pzl-i. Pierwsza stratę odnotowała jednak 152 esk. myśl., Której 9 pzl-i już nieco wcześniej nawiązało kontakt ogniowy z nadciągającymi formacjami luftwaffe. Podczas próby podejścia do bombowych heinkli koło Jabłonnej poległ ppor. Piotrowski, (na P-11 z numerem bocznym 3) zestrzelony o godz. 16.55 przez Lt. Gutezeita z 3./Jg21.(...) "     
    
W porównaniu tych tekstów wynikają pewne różnice.    
    
1. Daty śmierci, na tabliczce na grobie jest 2.09.1939 a wszystkie dane wskazują, że zginął 1.09.1939r.    
2. Data urodzenia 1.03.1912 czy 15 04 1913 lub jak wynika z tabliczki na grobie 1911r.    
3. Co oznacza słowo „Purus” umieszczone w nawiasie za nazwiskiem.    
    
Proszę szanownych forumowiczów o pomoc w rozwikłaniu tych nieścisłości. Będę bardzo wdzięczny za każdą informację, która pomoże w sporządzeniu biografii tego lotnika.    
    
Przy okazji poszukiwań informacji o A. Piotrowskim udało mi się zlokalizować lotnisko polowe w Poniatowie, z którego w dniach od 29 VIII - 4 IX 39 do lotów w obronie nieba nad Warszawą operowały 113, 114 i 123 Eskadry Myśliwskie. Przeprowadziłem nawet kilka rozmów z okolicznymi mieszkańcami, ale niestety mało, kto już dzisiaj pamięta tamte lata.     
Moim zdaniem miejsca takie jak lotnisko polowe w Poniatowie oraz miejsce śmierci A. Piotrowskiego powinny być otoczone opieką i przywrócone do pamięci. Kilkadziesiąt lat wypaczania historii w PRL poczyniło wielkie spustoszenie w naszej świadomości historycznej i powinniśmy takie miejsca obdarzać szczególną troska i opieką.     
    
Z poważaniem E. Wysocki    
[email protected]    
    
    
    
    
    
    
    



Eligiusz WysockiDodaj współrzędne [Odpowiedz]

znalezionych: 110, strona 6 z 11
«  -  1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  11  -  »

(60) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-21, 14:31 :
Autor opowiesci z mchu i paproci raczył napisać : '' Pan natomiast insynuuje fakty, że niewinne niemieckie ofiary są legendą?''    
Panie Emmerling, toż to Pan niedawno popełnił zdanie o skutkach ubocznych, prawda. Jesli dodamy do tego, że były to skutki uboczne niemieckiej, ekspansywnej polityki wiemy więcej.    
A tak wracając do Pańskich wizji, wynikających z pomrocznosci jasnej, zapytam: gdzie w Pańskiej literaturze opisano fakt ostrzeliwania ulicy w miejscowosci Mosciska z broni pokładowej? Są na to papiery? Są relacje oburzonych niemieckich dziadków? Nigdzie tego u Pana nie znalazłem. Dla Pana brak papierkowego potwierdzenie niemieckiego bestialstwa je zwyczajnie wyklucza... Pan cały jestes jakis papierkowy. Może historia Pana gdzie wywieje...?
piotr
Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(59) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-21, 14:09 :
Panie Wojtku,    
w Niemczech wolaja na mnie Marius, w Polsce Mariusz.    
Wystarczy?    
Marius EmmerlingDodaj współrzędne [Odpowiedz]
(58) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-21, 13:42 :
Panie Mariusu,    
    
czytam uważnie całą dyskusję Pana z kolegami-historykami lotnictwa, m.in. ostatni fragment poświęcony "zniemczeniu".     
Dla mnie i dla innych czytelników forum ważką informacją byłoby, gdybyśmy dowiedzieli się jak Pan określa swoją narodowość?
WojtekDodaj współrzędne [Odpowiedz]
(57) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-21, 13:01 :
Panie Grzes,    
    
Cytat:
A co nasza własna legenda i przybłędom nic do tego, ale za to niemiecka legenda o pokrzywdzonych i wypędzonych, nieszczęsnych, biednych niemieckich pokojowych farmerach jest cudowna!     
    
Panie, pana całkiem już zniemczono?
    
    
Widzisz Pan sam po swoich wypowiedziach, ze po prostu brakuje Panu dystansu do tych spraw. Ekscytujesz sie Pan jakims wyrywkiem z regionowej gazetki szkolnej z 1998 r. Przypominasz Pan sobie wlasciwie kiedy Polska wstapila do Unii?    
    
Gdyby mnie "zniemczono" - domyslam sie co Pan masz na mysli, napisalbym w moich pracach, ze polscy mysliwcy nie zestrzelili kompletnie nic!!! Calkiem proste.    
    
Ponadto Polacy nie byli jedynymi ofiarami w tej wojnie.    
Ja przynajmniej nie neguje, ze byly niewinne ofiary, i to po wszystkich stronach barykad. Pan natomiast insynuuje tutaj, ze niewinne niemieckie ofiary sa legenda?    
Co za bzdury...    
Marius EmmerlingDodaj współrzędne [Odpowiedz]
(56) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-21, 12:04 :
Cytat:
Panie Grabowski, jakie roszczenia wobec Polski??? Celem Europy jest wspolnota, a nie wytykanie sobie czynow naszych dziadkow, pradziadkow, przodkow i kogokolwiek. Przeciez we wspolnej Europie nie ma juz granicy miedzy Niemcami i Polska. Czys Pan tego jeszcze nie zauwazyl? W jakim swiecie Pan zyjesz?
    
    
Hm.. ciekawe, ciekawe...    
A jak Pan wytłumaczysz to "Wypędzeni, przesiedleńcy i mniejszości niemieckie są pomostem między Niemcami i ich wschodnimi sąsiadami" z dnia 29 maja 1998, albo wywłaszczenia na Warmii i Mazurach, a jeśli dorzucimy do tego problemy polskich dzieci w Niemczech z własnym, polskim językiem...    
Zaczynam znowu lubić Franka.. :)    
A tak przy okazji dzięki o Wielkie Słońce za uświadomienie mi, że    
    
Cytat:
Przed opublikowaniem moich prac Panowie byli trzymani w istnej ciemnosci i niewiedzy.
    
    
było przed laty jedno Słoneczko nad Polską, ale sczezło. Pan nie powinieneś skorzystać z porady jakiegoś specjalisty.    
    
Cytat:
Oprocz kilku Polakow nikogo nie interesuje wojna powietrzna w Polsce lub w ogole kampania wrzesniowa.
    
w takim razie daj i Pan sobie już z tym spokój, tak będzie lepiej dla wszystkich. A może przede wszystkim dla Pana.     
    
Cytat:
Wrecz przeciwnie, to Polacy mieli powod do szukania czegos pozytywnego w totalnie przegranej wojnie, do zawyzania wlasnych sukcesow, do budowania pieknych legend
    
    
A co nasza własna legenda i przybłędom nic do tego, ale za to niemiecka legenda o pokrzywdzonych i wypędzonych, nieszczęsnych, biednych niemieckich pokojowych farmerach jest cudowna!    
    
Panie, pana całkiem już zniemczono?    
Grześ
Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(55) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-21, 11:19 :
Panie Grabowski,    
Pan po prostu oszalal!    
I znowu te "anonimowe fundacje". Po prostu smiechu warte.... Ja osobiscie (rocznik 1967, czuje sie u siebie w domu zarowno w Niemczech jak i w Polsce) nie mam powodu bronic Niemcow czy Polakow, klamac, przekrecac czy mieszac. Bo dla kogo i po co? Aby moc opublikowac moje ksiazki, musze nawet sam zainwestowac mnostwo pieniedzy - same wydatki, istna beczka bez dna. Najzwyczajne w swiecie drogie hobby.    
Moja "fundacja" jest moj wlasny osobisty portfel, ktory jest niestety rzadko dobrze wypelniony, oraz zwykle zainteresowanie tym tematem. Nie ma tam miejsca na tanie sensacje, spiski czy zlosliwosci. Czyli dla Pana istna nuda!    
    
Jesli jest cos namieszane i naklamane, to trzeba to tez udowodnic. Robisz Pan ze mnie i z forumowiczow durni, bo niemieckie papiery kazdy moze sobie sam zalatwic. Trzeba tylko chciec. Sygnatury dokumentow sa podane w moich pracach. Archiwum jest dostepne dla kazdego, piec dni w tygodniu, od rana do wieczora.    
Przed opublikowaniem moich prac Panowie byli trzymani w istnej ciemnosci i niewiedzy. Mysle, ze nie bez powodu. Agresywne reakcje niektorych Panow moge tylko wytlumaczyc wielkim rozczarowaniem oraz poteznym strachem przed tym, ze zaczynaja sobie powoli uswiadamiac ich "historyczne wychowywanie" opierajace sie na wielu mitach oraz na wstrzykaniu nienawisci wobec sasiadow (szczegolnie wobec Niemcow, prawda Panie Grabowski?!). Skad bierze sie ta agresja tyle lat po wojnie i to wobec Niemcow nalezacych do generacji, ktora z ta wojna nie ma nic wspolnego? W niczym nie uczestniczyla, nie brala w niej udzialu, bo po prostu w tym czasie jej na tym swiecie jeszcze nie bylo!    
Panie Grabowski, jakie roszczenia wobec Polski??? Celem Europy jest wspolnota, a nie wytykanie sobie czynow naszych dziadkow, pradziadkow, przodkow i kogokolwiek. Przeciez we wspolnej Europie nie ma juz granicy miedzy Niemcami i Polska. Czys Pan tego jeszcze nie zauwazyl? W jakim swiecie Pan zyjesz?    
    
Dla wszystkich ta wojna przeszla juz do historii i nikt nic wiecej nikomu nie zarzuca. Oprocz kilku Polakow nikogo nie interesuje wojna powietrzna w Polsce lub w ogole kampania wrzesniowa. Taka jest wlasnie rzeczywistosc, nie inna. Wydawnictwa "zachodnie" boja sie w ogole publikowac ten temat z obawa, ze sprzedadza zaledwie kilka ksiazek!    
    
Niemcy nie mieli np. w ogole powodu do falszowania wlasnych strat z kampanii wrzesniowej (scisle tajne dokumenty na uzytek wewnetrzny!!). Wrecz przeciwnie, to Polacy mieli powod do szukania czegos pozytywnego w totalnie przegranej wojnie, do zawyzania wlasnych sukcesow, do budowania pieknych legend. To sa wlasnie fakty, a nie ta panska    
    
Cytat:
najszczersza prawda
    
    
To sa tylko Panskie osobiste i nierealne, wyssane z palca wizje spiskowego swiata wobec Polakow (!?), ktore - szczegolnie w dzisiejszej zjednoczonej Europie, nie maja nic wspolnego z rzeczywistoscia.    
Marius EmmerlingDodaj współrzędne [Odpowiedz]
(54) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-21, 01:37 :
A teraz sobie ludziska spokojnie popatrzcie. Jakie to wszystko w swym schemacie podobne do twórczości pana Emmerlinga. Tu namieszane, tam przekręcone, gdzieś nakłamane, a wszystko podlane sosem taniej sensacji. Nawet słownictwo w obu wypadkach zbliżone do bulwarówek Herr S. Gdyby nie różne tematy, można by pomyśleć, że to pisała ta sama osoba.    
No, ale my przynajmniej wiemy, że pan Gmyz jest postacią jak najbardziej rzeczywistą, jest rówieśnikiem pana Emmerlinga, ale urodził się na Dolnym, a nie Górnym Śląsku. Nie kryje przy tym swego zaangażowania w pewną polsko-niemiecką fundację.    
Hmm, czy ja mam coś z Goebbelsa? Chyba nie, on był mistrzem bujdy, a to jest najszczersza prawda, wystarczy samemu sprawdzić.    
Na czym to skończyłem, a, racja.    
Pan Gmyz popełnił jeszcze jeden ciekawy tekst.    
Cytat:
Nasi obcy    
Numer: 16/2007 (1269)    
Polacy zgermanizowani w XIX wieku robili karierę w Wehrmachcie i SS    
Erich von dem Bach, kat powstania warszawskiego, o swoim polskim pochodzeniu przypomniał sobie późno. Przesłuchiwany przez polskiego prokuratora Jerzego Sawickiego w Norymberdze napomknął o polskich korzeniach swojej matki.    
Tomasz Żuroch-Piechowski, biograf von dem Bacha, ustalił, że kat powstania warszawskiego miał polskie korzenie nie tylko po kądzieli, ale i po mieczu. Nie był on przy tym wyjątkiem. Polski rodowód mieli również tacy wysocy dowódcy SS i Wehrmachtu, jak Erich von Manstein (wybitny dowódca na froncie wschodnim i zbrodniarz wojenny), Werner Kampe (prawa ręka gauleitera Gdańska Alberta Förstera i kat Bydgoszczy) oraz Nikolaus von Falkenhorst (głównodowodzący Wehrmachtu w Norwegii).    
Chociaż, z drugiej strony, może nie ma się o co w tym wypadku obrażać i coś jest jednak na rzeczy?
Franek
Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(53) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-21, 01:24 :
A Jasna Góra broni się tak.    
goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&art=1129792685&dzi=1104793630&katg=    
    
Redaktor likwiduje Szwedów    
Franciszek Kucharczak    
    
Można je dziś zobaczyć, a nawet dotknąć dziur po kulach. Czy te dziury to skutek wojny dyplomatycznej? Fot. Józef Wolny    
Bohaterska obrona Jasnej Góry przed potopem szwedzkim to bujda na resorach – informuje wielkim drukiem Cezary Gmyz w przedostatnim numerze „Wprost”. Na Jasnej Górze zachowały się fortyfikacje z czasów potopu.    
Niektórzy publicyści uwielbiają być przeciw, obojętnie czego sprzeciw dotyczy. Dobrze, żeby to było coś powszechnie uznanego. A jeszcze lepiej świętego. Teraz nadarzyła się wybitna gratka, bo Jasna Góra obchodzi 350-lecie obrony w czasach potop. Co prawda świadectwa historyczne niezbicie potwierdzają zarówno fakt oblężenia, jak i kolosalne znaczenie odstąpienia Szwedów dla losów wojny, ale kto chce, wszystko potrafi zakwestionować. Cezary Gmyz najwyraźniej chce. Skądś dowiedział się, że pod Jasną Górą była tylko garstka Niemców i Polaków. Szweda „ani jednego”. Musi to być prawda, bo pan redaktor napisał, że tak było „według wszelkiego prawdopodobieństwa”. Skoro zatem to prawdopodobieństwo takie „wszelkie”, to na historyczne przekazy nie ma co liczyć. Zwłaszcza nie ma co wierzyć pamiętnikowi przeora Jasnej Góry, bo Augustyn Kordecki nie miał przecież tego dystansu, jaki ma Cezary Gmyz.    
    
Pan redaktor zresztą odkrył przeorskie fałszerstwo, bo pierwsze wydanie pamiętnika Kordeckiego jest datowane na 1655 rok. Ponieważ oblężenie zakończyło się w ostatnich dniach tego roku, więc – wnioskuje publicysta – książka nie mogła zostać wydrukowana jeszcze tego roku. Tylko co z tego? Data zwinięcia oblężenia była wszystkim znana, każdy więc rozumiał, że data 1655 dotyczy czasu, gdy pamiętnik powstawał, a nie chwili wydrukowania. Każdy – z wyjątkiem autora artykułu we „Wprost”. Pan Gmyz jako jedyny nie dał się zwieść.    
    
Zwietrzył nawet całkiem świeży spisek paulinów. „Obchody 350-lecia obrony Jasnej Góry i wielka inscenizacja bitwy w tym roku odbyły się już 11 września. Dlaczego? Tego nikt nie potrafi wytłumaczyć” – pisze we „Wprost”. A wystarczyło zapytać organizatorów. Pan Gmyz dowiedziałby się wtedy, że widowisko zorganizowano we wrześniu, bo to znacznie lepsza pora dla imprez plenerowych niż deszczowy listopad czy zimny grudzień. Miało być w sierpniu, ale wtedy jest wysyp pielgrzymek, więc nie dało się rozłożyć scenografii. Pan redaktor pytać jednak o to nie mógł, bo spiskowy wniosek by mu się nie zgadzał, a brzmi on tak: „Fałszowanie dat służyło jedynie podkreśleniu rzekomego długotrwałego oblężenia”. Później redaktor przytacza fragment odnalezionego w Szwecji listu przeora do generała Millera. Kordecki wyraża tam szacunek i oddanie wobec króla szwedzkiego.    
    
Rewelacja ta jest jednak mocno odgrzana, bo ma jakieś sto lat. Na jej podstawie już dawno próbowano okrzyknąć Kordeckiego zdrajcą. Łatwo tak krzyczeć, gdy nie uwzględni się innych listów, zwłaszcza pisanych przez wodza oblegających do klasztoru. Wynika z nich, że Kordecki był znakomitym dyplomatą, który zwodził oblegających gładkimi słowami. W końcu sam Miller napisał poirytowany: „Wasze listy przynoszą nam zwyczajnie czczy dym (...). Z tych powstaje zwłoka, a w zwłoce pokazuje się upór, z którym królowi posłuszeństwa odmawiacie”. Żeby dobić nazbyt pobożnego czytelnika, pan Gmyz rzuca mu w twarz straszną prawdę: Cudownego Obrazu w czasie oblężenia w klasztorze nie było!    
    
Fakt, tylko że to żadna tajemnica. Wywiózł go na Śląsk prowincjał paulinów wbrew zdaniu Kordeckiego, bo nie bardzo wierzył w powodzenie obrony. Gdyby czytał „Wprost”, toby się dowiedział, że nie było się czego bać. Obrońcy też stracili na nieznajomości tego tekstu, bo wiedzieliby, że wojsko, które widzą pod murami, to wymysł przeora i nie próbowaliby się poddać. Przeor też by zyskał, bo nie musiałby obrońcom podnosić żołdu. W końcu i Szwedzi by skorzystali, bo gdyby wiedzieli, że ich tam nie ma, toby się tam w ogóle nie fatygowali.    
    
artykuł z numeru 42/2005 16-10-2005
Franek
Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(52) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-21, 01:20 :
No cóż, mnie zawsze wydawało się, że Jasna Góra się sama obroni, a przynajmniej wszytskie znaki na ziemi i niebie na to wskazują. Szkoda tylko, że "mieszkaniec Wielunia" bohatersko i anonimowo, zawczasu nie zwrócił uwagi na jad sączony od lat przez pana Emmerlinga. Może mielbyśmy już spokój.    
No, ale skoro już jesteśmy przy Jasnej Górze, to może sobie poczytajmy o innych naszych mitach.    
    
Cudowne zmyślenie    
Tygodnik "Wprost", Nr 1192 (09 października 2005)    
    
Bohaterska obrona Jasnej Góry przed potopem szwedzkim to bujda na resorach    
    
Cezary Gmyz    
    
Obrona częstochowskiej twierdzy jest jednym z najbardziej utrwalonych obrazów w świadomości historycznej Polaków. Głównie za sprawą "Potopu" Henryka Sienkiewicza. Niestety, autor piszący ku pokrzepieniu serc stworzył mit nie mający wiele wspólnego z prawdą. Współtwórcą jasnogórskiej mistyfikacji był sam przeor klasztoru Augustyn Kordecki. Sienkiewicz oparł się bowiem na opisie obrony Jasnej Góry sporządzonym przez przeora. Sęk w tym, że jego relacji nie można traktować jak źródła historycznego, gdyż Kordecki zmyślał jak najęty.    
    
Oblężenie antydatowane    
Pierwsze wydanie "Nowej Gigantomachii" nosiło datę 1655. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że oblężenie Jasnej Góry zakończyło się zaledwie cztery dni przed końcem 1655 r. Czyżby tempo poligrafii sprzed 350 lat było znacznie szybsze niż dzisiaj? W istocie data widniejąca na pierwodruku była fałszerstwem. Kordecki chciał, by jego pamiętnik sprawiał wrażenie czynionych na bieżąco notatek. Jednak imprimatur, czyli zgoda władzy kościelnej na druk, pochodzi z 1657 r. Książka ukazała się naprawdę wtedy, gdy wynik rozgrywki między Janem Kazimierzem a Karolem Gustawem był już znany, a zakonnik nie musiał się już niczego obawiać.    
Podobnie jest także z innymi datami w całej tej barwnej historii. Obchody 350-lecia obrony Jasnej Góry i wielka inscenizacja bitwy w tym roku odbyły się już 11 września. Dlaczego? Tego nikt nie potrafi wytłumaczyć. Naprawdę po raz pierwszy żołnierze pojawili się u stóp twierdzy dopiero 8 listopada. Fałszowanie dat służyło jedynie podkreśleniu rzekomego długotrwałego oblężenia.    
    
Potop niemiecko-polski    
W powszechnie utrwalonej opinii Jasna Góra była oblegana przez protestanckich Szwedów. Szokujące zatem musi być to, że u podnóża sanktuarium - według wszelkiego prawdopodobieństwa - nie było ani jednego Szweda. Wojska oblężnicze składały się głównie z Niemców pod dowództwem generała Burcharda Muellera. Pod jego komendą znajdowało się sporo Polaków wyznania rzymskokatolickiego. Sienkiewicz opisze ich jako zdrajców usiłujących podstępem zmusić Kordeckiego do kapitulacji.    
Sytuacja polityczna w ówczesnej Rzeczypospolitej była o wiele bardziej skomplikowana. Sam fakt służenia władcy obcego pochodzenia nie był uważany za zdradę. Polacy bowiem już wcześniej mieli licznych władców obcokrajowców, by wspomnieć tylko Wazów, a sam Jan Kazimierz rościł sobie też pretensje do korony Szwecji. Bardziej liczyła się kwestia, czyim jest się poddanym. Innymi słowy, gdyby Karol Gustaw nie musiał się wycofać z Polski, Bogusław Radziwiłł byłby bohaterem.    
    
Na dwa fronty    
U podłoża wojny polsko-szwedzkiej legła bynajmniej nie zdrada państwowa, ale zwyczajna małżeńska. Karola Gustawa do napaści na Polskę namówił Hieronim Radziejowski. Miał on zadawniony żal do króla Jana Kazimierza, którego podejrzewał o uwiedzenie swojej żony Elżbiety z Kazanowskich. Z tego powodu Radziejowski napadł w 1650 r. na dwór królewski. Skazany na śmierć, udał się na tułaczkę i w końcu znalazł opiekę na dworze szwedzkim.    
Gdyby choć połowa faktów opisanych przez ojca Kordeckiego w "Nowej Gigantomachii" była prawdą, już dawno powinien on zostać wyniesiony na ołtarze. Tymczasem przeor przez długi czas prowadził podwójną grę, której celem była obrona nie tyle Rzeczypospolitej, ile interesów zakonu i klasztoru. W "Nowej Gigantomachii" Kordecki ogólnikowo wspomina o liście wysłanym do generała Muellera. Oryginał listu opublikował równo 250 lat później, czyli w 1905 r., szwedzki badacz Johan Theodor Westrin. "Ponieważ całe królestwo polskie posłuszne jest Najjaśniejszemu Królowi Szwecji i uznało Go za swego Pana, przeto i my wraz ze świętym miejscem, które dotąd królowie polscy mieli we czci i poszanowaniu, pokornie poddajemy się Jego Królewskiej Mości Panu Szwecji (...). Zanosimy ustawiczne modły do Boga i Najświętszej Bogarodzicy, czczonej w tym miejscu, o zdrowie i pomyślność Najjaśniejszego Pana, Króla Szwecji, Pana i Protektora naszego Królestwa" - pisał przeor do dowódcy wojsk oblegających Jasną Górę.    
Nastroje w obleganym klasztorze dalekie były od atmosfery uniesienia opisywanej przez Sienkiewicza. Dość powiedzieć, że 26 listopada załoga (w tym część paulinów) Jasnej Góry zbuntowała się przeciw przeorowi. Bunt udało się uśmierzyć bez uciekania się do religijności obrońców. Kordecki po prostu podwoił żołd.    
    
Cud mniemany    
Z czasem obrona Jasnej Góry urosła do pierwszoplanowego wydarzenia w czasie wojny polsko-szwedzkiej. W rzeczywistości jej znaczenie było jednak znikome. Wbrew temu, co pisał Kordecki, twierdza była oblegana nie przez 9 tys. żołnierzy, dość zresztą słabo uzbrojonych, lecz przez zaledwie 1600 najemników! W dodatku, atakujący biwakowali pod gołym niebem, co w listopadzie i grudniu na pewno nie było czynnikiem bez znaczenia. Nigdy też nie doszło do opisywanych przez Sienkiewicza szturmów na mury. Oblężenie składało się jedynie z niewielkich potyczek i przede wszystkim z przedłużających się negocjacji. Ostatecznie oblegający odstąpili od murów klasztoru w nocy z 26 na 27 grudnia. Nie był to wynik jakiegoś zdarzenia o charakterze militarnym. Obrońcy potraktowali zresztą zwijanie obozu jako przygotowania do ostatecznego szturmu i część z nich ponownie chciała poddać klasztor. Tym większe było ich zdumienie, kiedy wojska zniknęły.    
Kordecki w swoim pamiętniku utrzymuje, że do wycofania się wojsk doszło za sprawą cudu, jaki miano zawdzięczać Wizerunkowi Matki Boskiej Częstochowskiej. Tymczasem cudownej ikony w tym czasie na Jasnej Górze nie było! Największy skarb zakonu został wywieziony potajemnie do Lublińca przed oblężeniem. Przyczyna odstąpienia oblegających była zapewne bardziej prozaiczna. Po prostu mieli dość marznięcia.    
Obrona klasztoru nie miała w istocie wielkiego znaczenia dla przebiegu wojny polsko-szwedzkiej. Karol Gustaw nie został ostatecznie pokonany przez wojska polskie. Wycofał się, gdyż został do tego zmuszony przez czynniki zewnętrzne, przede wszystkim komplikującą się sytuację na innych frontach. Wyprawa na Polskę była tylko częścią znacznie większej operacji znanej jako II wojna północna. W jej ramach obrona Częstochowy była ledwie potyczką. Szwedom o wiele bardziej zaszkodziła ich postawa podczas wojny w Polsce. To masowe gwałty i rabunki sprawiły, że przeciw nim zwrócili się zwyczajni ludzie, którzy przyłączyli się do wojny partyzanckiej.    
    
Prawie prawdziwy Kmicic    
Nazwisko Kmicica Sienkiewicz zaczerpnął z pamiętników Jana Chryzostoma Paska, który wspomina o nim jako o "dobrym żołnierzu". U Paska nosi on jednak imię Samuel, a nie Andrzej. Tak jak bohater powieści jest chorążym orszańskim i angażuje się w konfederację przeciw Januszowi Radziwiłłowi, ale nic nie wiadomo, by brał udział w obronie Częstochowy. Jednak do czynów mu przypisywanych podczas oblężenia istotnie doszło. Na przykład 11 grudnia oblegający stracili po polskim sabotażu jedną z kolubryn, co opisuje Sienkiewicz jako czyn Kmicica. Pogmatwane wybory Kmicica, opisane przez Sienkiewicza, nie były niczym nadzwyczajnym. Dość wspomnieć, że kiedy Kmicic miał bronić Częstochowy, przy boku Karola Gustawa wiernie trwał późniejszy król Polski Jan Sobieski. Z przekazów historycznych (również z opisu Kordeckiego) wynika, że kluczową postacią, która przyczyniła się do ocalenia klasztoru, był nie tyle Kmicic, ile... luteranin płk Wacław Sadowski, który choć walczył po stronie Karola Gustawa, prowadząc pertraktacje z paulinami, doradzał im, jak mają prowadzić negocjacje, by nie drażnić oblegających. Ostrzegał ich też przed spodziewanymi atakami, tak by mogli przygotować obronę.
Franek
Dodaj współrzędne [Odpowiedz]
(51) Re: Ppor. Anatol Piotrowski - szukam informacji z dnia 2007-08-20, 23:08 :
Panie Piotrze,    
    
Cytat:
Pan, Panie Emmerling to co stalo sie w 39 nazywa skutkami ubocznymi?
    
    
Ponownie prosze, aby nie wyciagac slowek z kontekstu.    
Prosze tez przedstawic dokumenty i, co najwazniejsze, pozostac przy temacie.    
Marius EmmerlingDodaj współrzędne [Odpowiedz]

znalezionych: 110, strona 6 z 11
«  -  1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  11  -  »

Powrót do tematów Powrót do Myśliwców