Lech Śmiarowski
No i jestem w kropce - minął kolejny piątek.
Czekałem cierpliwie, okazuje się bezskutecznie. Rozmowy ze mną były tylko kpiną, puszczaniem mnie w mgłę? Nie mogę tego zrozumieć.
Dostaje, zdawałoby się polska gazeta - fakt postkomunistyczna - gotowy materiał (możliwe, że nieprofesjonalny). Wielu uważa, że nośny, wzbudzający zainteresowanie temat. Mogą go sobie dopracować. Moje nazwisko opuścić - nie podpisywałem się nawet, podałem dane i telefon w razie zapytań.
Powiedział mi redaktor "skierowany", że mają inny temat też historyczny. Nie chce mi się nawet czytać, bo...
W poprzednim tygodniu napisali całą stronę o hodowcy koni, które śmierdzą sąsiadce i urzędy nic nie mogą, bo hodowla legalna (na wsi po prostu hoduje się zwierzęta). Może to znajoma którejś z pań pracującej w redakcji?
To jest Polska właśnie.
Pójdę do miejscowych polityków. Nie chciałem z poświęcenia lotników robić jakiejś kampanii. Chciałem i chcę nadal zainteresować miejscową "entelegencję" archiwistów, szperaczy, zainteresowanych historią regionu maksymalnym wyjaśnieniem wypadków z 44 roku. Postawą , motywacją, biografią ofiar i oprawców. Zwłaszcza, że ucieczka żagańska jest już znana w szerszym świecie, w odróżnieniu od ucieczki z Doessel.
Dowodem na to, że moje rozumowanie nie jest całkiem bez sensu, jest zainteresowanie filmem dokumentalnym o żyjącym uciekinierze z Oświęcimia.
..
|