L. Śmiarowski
Dziękuję za szybką, natychmiastową wręcz odpowiedź.
Nie spieszyłem się z reakcją, bo... Mamy czas. Wątek ma już 5 lat - akurat rocznica...
Nie chcę nasycać wątku wpisami, które niewiele merytorycznie wnoszą. Poza tym, przykryłbym Pański wartościowy wpis swoim, bo ostatni jest najlepiej widoczny.
Można przyjąć, że przenosiny urn były rutynowym działaniem Brytyjczyków, którzy już mieli cmentarz w Poznaniu przed wojną i tylko przybyło po kolejnej wojnie pochówków i obowiązków. Nie mniej, ciekawa byłaby korespondencja w tej sprawie między odpowiednimi administracjami.
Dlaczego drążę temat?
Doszukując się jakiegoś drugiego dna? Jakichś oznak niechęci, lekceważenia wobec tamtej strony? Bo widzę tą niechęć jeszcze dziś. Wielu osobom, działaczom społecznym w mieście przedstawiałem życiorys mjr. Antoniego Kiewnarskiego, kawalera Orderu Virtuti Militari, zamordowanego wbrew przyjętym przez Niemcy zasadom prowadzenia wojny. Wymienionego z nazwiska w dokumentach z Procesu Norymberskiego... I widziałem ten uśmiech pobłażania. I takie : - Noo taak... Nie wiedziałem, że tu takie rzeczy się działy. Nooo ciekawe, ciekawe... - I tyle zainteresowania.
Kiewnarski był nauczycielem i wychowawcą kilku pokoleń młodych adeptów lotnictwa. Miał znakomite relacje z wychowankami. Mógł się zadekować w dyplomacji, a sam wybrał super niebezpieczną służbę, nawigatora bombowca. Poświęcił się.
Jest to postać godna do wskazania młodzieży jako wzór. Jelenia Góra to nie Warszawa, gdzie w centrum co podwórko, placyk jest jakiś pomnik, tablica upamiętniająca heroiczne czyny, dowody walki. Tutaj, śmiem twierdzić, epizod wyłapywania uciekinierów z Żagania jest najbardziej spektakularny. Zdawkowe kiwnięcie głową to zbyt mało...
Uciekinierzy, wśród nich major Antoni Kiewnarski winni być godnie uczczeni.
...
|