Wiadomości, ogłoszenia

.: Forum dyskusyjne :: Forum dyskusyjne :: Forum dyskusyjne :: Forum dyskusyjne :.
Uwaga! Dopisanie nowego wątku czy też tematu będzie skutkowało ujawnieniem Twojego IP.
Jeśli nie wyrażasz na to zgody proszę zrezygnuj już teraz.
Dodanie wątku przez Ciebie będzie jednoznaczne ze zgodą na ujawnienie Twojego IP.
Imię i nazwisko
E-mail
OdpowiedĽ III/1 Dywizjon Myśliwski - Dywizjony Myśliwskie Września 1939 - zajawka z okładką (2012-07-10, 20:38)
Łukasz Łydżba
Cytat:
    
Mobilizacja    
W dniu ogłoszenia mobilizacji technicy szybko przygotowali samoloty, pouzupełniali w nich braki, załadowali amunicję. Poszczególnych pilotów przypisano do myśliwców, na których mieli latać. Na jednego myśliwca statystycznie przypadało niemal dwóch pilotów. Ppor. pil. Mirosław Ferić otrzymał PZL P.11c nr „4”:    
Przy dziale maszyn dostałem 11-kę z radiem i 4 KM z tych dwa skrzydłowe były z pokrowcami i nieużywane. Pierwszą rzeczą było narada z Sobkiem – uruchomienie tych 2 KM. Sobek jako pilny i dobry rusznikarz i zbrojmistrz doprowadził je w mig do stanu używalności .    
    
Zarówno IV/1 Dywizjon, jak i III/1 Dywizjon po ogłoszeniu mobilizacji wystawiły każdy po jednym kluczu alarmowym na lotnisku Okęcie. Służbę w tym kluczu tak opisał ppor. pil. Ferić:    
Siedziałem i jak przez ten okres wyczekiwania w alarmie i to z pewnością z kilkanaście godzin po trzygodzinny jednorazowo. Pilot miał (był) być zapięty na ostatni guzik i rzemyk, hauba jedynie była lekko rozpięta, tak aby słuchawki radiowe zbytnio nie ugniatały uszu co przy zbyt długotrwałym przyciśnięciu małżowin uszu głowy odczuwało się jako przejmujący ból. Gorąco było jeszcze dość srogie tak, że często jeśli godziny wypadały w południe człowiek pocił się jak mysz .    
    
    
Cytat:
    
Prace, jakie wykonał ostatniego dnia przed wojną, 31 sierpnia, personel techniczny tak wspominał kpr. mech. Stefan Suwiński:     
Rankiem nie mogliśmy poznać naszego poligonu, gdzie wyrósł ciężką pracą pers. techn. lasek sosnowy. Maszyny stały ukryte. Dzień mijał. Podciągnęliśmy „boosty” i spokojnie czekaliśmy na wroga. Zmartwień technicznych nie brakowało – energicznie usuwaliśmy braki i maskowania. Słońce krwawo chyliło się za naszą stolicę, a my ze spokojem wędrowaliśmy do kuchni polowej gdzie to Jewturzecki dzielnie odwalał porcję swą chochlą .    
    
    
Cytat:
    
1 września    
Przypuszczalnie kilku pilotów dywizjonu prowadzonych przez kpt. pil. Gustawa Sidorowicza razem z kilkunastoma kolegami z IV/1 Dywizjonu zaatakowało siedem Heinkli z eskadry 5. (K)/LG 1, które lecąc od Zegrza w stronę Modlina szukały celów do zbombardowania. Wtedy Niemcy, jak meldowali, zostali zaatakowani przez 25 polskich PZL P.24. Heinkle tuż przed atakiem polskich samolotów podzieliły się na dwie formacje – trzy i cztero samolotową. Ppor. pil. Witold Łokuciewski prowadzący klucz w składzie – plut. pil. Karol Krawczyński (prawoskrzydłowy), kpr. pil. Bernard Ryszard Górecki (lewoskrzydłowy) wspominał, że dywizjon miał lecieć w kierunku Zegrza przeciwko wyprawie bombowej, a potem został zawrócony w rejon Rembertowa. To spowodowało rozproszenie myśliwców jednostki. Jego klucz nad Zegrzem wziął udział w ataku na grupę kilku Heinkli He 111 z 5.(K)/LG 1:    
Lecimy w stronę Zegrza. Wysokość 3000 metrów. Ogarnia mnie podniecenie. Wpatruję się przed siebie. Lada sekunda na tle bezchmurnego nie¬ba mogą się ukazać hitlerowskie samoloty.    
– Już są!    
Widzę małe, rosnące w oczach punkciki. Równo¬cześnie w słuchawkach słyszę komendę:    
– Schody w prawo! „Sowy"1 przed nami!    
Daję znak moim bocznym do zmiany szyku. Prze¬ładowuję karabiny. Przymierzam się do celownika. Punkciki na horyzoncie rosną i przekształcają się w sylwetki samolotów. Stają się coraz wyraźniejsze(...)    
    
    
Po locie postrzelanymi samolotami zajęli się technicy, o czym wspominał kpr. mech. Stefan Suwiński:    
Maszyny zaczynają lądować – sprawnie sprawdzamy i uzupełniamy maszyny. Obok mnie „Kotek” (Leimowicz mech esk.) krzyczy są dziury w płatach i sterach. Podręcznym, polowym sposobem już łatamy, aby nie brakowało żadnej do walki .    
    
    
Dornier Do 17P pochodził z eskadry dalekiego rozpoznania 4.(F)/121 i był jednym z dwóch samolotów, które ta jednostka wysłała w celu rozpoznania Warszawy przed dużym po południowym nalotem. Trzy osobowa załoga dowodzona przez obs. Lt. Fritza Lüdtkego zginęła we wraku (dwaj pozostali lotnicy to: Uffz. Eduard Preiss, Uffz. Hans Ulbrich). Świadkiem zestrzelenia Dorniera był personel dywizjonu, co tak zrelacjonował kpt. pil. Gustaw Sidorowicz:    
Była godzina 11.00. W powietrzu panowała cisza. O 11.15 dowództwo poderwało tylko 112 eskadrę. Poleciał także dowódca dywizjonu i oficer taktyczny. Razem dwanaście samolotów. Wzięli kurs na Mińsk Mazowiecki. Zosta¬łem ze swoją eskadrą na lotnisku. Siedziałem w samochodzie radiostacji. Mieliśmy także łączność telefoniczną ze sztabem Brygady. Około 12.00 usłyszałem warkot charakterystyczny dla samolotu dwusilnikowego. Wyskoczyłem z samochodu. Z północy na wysokości około 1500 metrów leciał samolot niemiecki DO 17.    
    
Po wielu latach kpt. pil. Zdzisław Krasnodębski tak relacjonował tę walkę:    
W czasie jednej z walk zaatakowałem kluczem Dorniera, który w płomieniach spadł zwalił się na ziemię wraz załogą, a myśmy przez chwilę krążyli nad palącym się samolotem upojeni zwycięstwem .    
    
    
Sidorowicz tak wspominał wykonanie tego zadania:     
(...). Więc ściągnąłem maszynę, ale maszyna mi się podrywała do góry, to jeszcze podszarpnąłem ją gazem. Z wysokości jakiś 150 m puściłem maszynę w lewy ślizg, nad samą ziemią wyrównałem samolot, podwozie poszło. Maszyna na brzuch, po jakiś 20 m szorowania po ziemi, gdzie za mną została cała masa palącej się amunicji, maszyna zatrzymała się. Nacisnąłem pasy, moment musiałem wyskoczyć, prawdopodobnie straciłem przytomność, bo obudził mnie jakiś niesamowity huk, potworny ból w łydkach. Stwierdziłem, że leżę twarzą do trawy, okulary mam na nosie. Obejrzałem się, a tu z odległości 3-4 m nastąpiła eksplozja zbiornika, musiała mi ta paląca się benzyna opryskać nogi, które był całkiem gołe, bo już mi spodnie do kolan spaliły się w samolocie. No więc wtedy poderwałem się na nogi i powoli zacząłem iść w stronę Wału Miedzeszyńskiego.     
    
    
Piloci 112. EM prowadzeni przez kpt. pil. Zdzisława Krasnodębskiego przez radio ze Sztabu Brygady Pościgowej dostali rozkaz lotu w kierunku na Płock. Posterunki obserwacyjne w tamtym rejonie zobaczyły nadlatujące Heinkle z pułku KG 27 i to na nie zapewne d-ca Brygady Pościgowej płk pil. Stefan Pawlikowski skierował tę część III/1 Dywizjonu. Koło Modlina 112. EM została kolejnym rozkazem radiowym skierowana z powrotem nad Warszawę. W rejonie Babic piloci natknęli się na kilkanaście     
    
W walkach 112. EM w tym rejonie wziął udział por. pil. Tadeusz Opulski d-ca 112. EM:    
    
Dolatując do Okęcia na 4000 m. zobaczyłem tuż pod sobą, przecinającego moją trasę samotnego Do, lecącego na północ. Oczywiście okazja niebywała spotkać samotnego szwaba. Robię skręt zaczynam podchodzić z góry – jestem na odległości 500 m. a już strzelec zaczyna do mnie grzać, widocznie nie tęgo się czuje osamotnione szwabisko. Zaczynam się zbliżać, co mogłem uzyskać szybkości ze swojej przewagi, pozwoliło mi się zbliżyć do 150-200 m. Otwieram ogień..................    
Twój komentarz:
Zdjęcie
    Lokalizacja
    Podgląd posta
    Powrót do tematówPowrót do wątku