Lech Śmiarowski
Dalej R. Szubański pisze:
"Po klęsce wrześniowej przedostał się (A. Kiewnarski) do Francji, gdzie przez cały niemal rok był adiutantem Naczelnego Wodza, generała Władysława Sikorskiego. Kariera "salonowego oficera" nie odpowiadała mu jednak i po przybyciu do Wielkiej Brytanii wszczął starania o przeniesienie do służby liniowej. Po przeszkoleniu otrzymał przydział do 305 Dywizjonu Bombowego Ziemi Wielkopolskiej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego.
W charakterze nawigatora i dowódcy załogi odbył przeszło dwadzieścia lotów bojowych. W nocy z 28 na 29 sierpnia 1942 roku jego "Wellington" został nad Stuttgartem trafiony pociskiem artylerii przeciwlotniczej i załoga musiała ratować się na spadochronach. W tym czasie major Kiewnarski był już posiadaczem krzyża Virtuti Militari V klasy, dwukrotnie Krzyża Walecznych, jak też Złotego i Srebrnego Krzyża Zasługi."
W literaturze, którą posiadam jest to najobszerniejsza charakterystyka majora. Widać, że była to postać znacząca, a jakoś (dla mnie to dziwne) mało eksponowana.
Szubański podał datę startu 28/29, gdy było to 27/28.
Właściwie 27 sierpień, bo wg. T. Frankowskiego (ściągnąłem z netu CONFIDENTIAL M.I.9/P.G. (-) 939 - czyli protokół jego zeznania po przedostaniu się do Anglii), w którym opisuje , że będąc przednim artylerzystą o godz. 20,45 wystartowali żeby zbombardować Kassel. Nie osiągnęliśmy celu, zawracając (nie podaje dlaczego)
koło Munster, zostaliśmy zmuszeni do wyskoczenia ze spadochronem niedaleko Einthoven (Holandia) około północy.
..
|