piotr Nie wiem jak było w przypadku Głowackiego, niemniej znany mi jest podobny przypadek. Sgt Marian Błachowski, pilot Wellingtona zestrzelonego nad Duńskim wybrzeżem do końca zachowywał się tak (wg. relacji żyjącego kolegi) jakby jedynymi sladami katastrofy były siniaki. Smiał się i żartował, nie zdając sobie (w przeciwieństwie do lekarzy i kolegów) sprawy z rozmiarów urazów wewnętrznych. A może zdawał? |